Chora wyobraźnia

Czy internet, iPody, telefony komórkowe i wszelkiej maści nowoczesne systemy informatyczne należy zaliczyć do pozytywnych zdobyczy ludzkości? Czy dobro może być złem? Czy więcej może oznaczać mniej? Jak wpływa to na nasz umysł? Warto zastanowić się nad tym właśnie w marcu, gdy obchodzimy Światowy Dzień Mózgu.

Siedemnastowieczny francuski filozof Kartezjusz napisał w swoim filozoficzno-matematycznym traktacie Rozprawa o metodzie słynne słowa: cogito ergo sum — myślę, więc jestem. Czy ta prawda jest nadal aktualna? Gdyby miał szansę zaistnieć ponownie i przyjrzeć się zachowaniu ludzi w obecnych czasach, być może sformułowałby nową tezę: jestem, ale nie myślę! Niewykluczone, że idąc głębiej w swojej analizie ludzkości XXI wieku, filozof wysunąłby kolejne tezy: jestem, więc chcę lub: jestem, więc to moje, czy w końcu: jestem… najlepszy! Pazerność, egoizm i pycha zdominowały współczesnego człowieka. Gdzie mają swój początek? W ludzkim umyśle.

Geniusz architektury

Doskonały Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo. Bez żadnych wad. Anatomia naszego ciała jest wciąż podziwiana i zgłębiana przez naukowców. Jest jednak w organizmie szczególny narząd, który tak bardzo wyróżnia się złożonością i tajemniczością, że do dziś, pomimo ogromnego postępu wiedzy medycznej, został poznany jedynie „w zarysie”. Mózg, bo o nim mowa, jest niepowtarzalnym arcydziełem Bożej architektury. Zbudowany z miliardów komórek ułożonych w niewyobrażalnie perfekcyjny sposób, tworzy tak złożone struktury, że nawet najwybitniejsi neurofizjolodzy są świadomi tego, że to, co wiedzą o ludzkim mózgu, jest jedynie kroplą w morzu ich niewiedzy. Jak napisał Bill O’Brien, „największym niezbadanym terytorium na świecie jest przestrzeń między naszymi uszami”.

Współczesne technologie informatyczne usiłują choć zbliżyć się do niektórych możliwości ludzkiego mózgu. Jednak wyniki nie przedstawiają się imponująco, gdyż typowy superkomputer waży około tysiąca razy więcej, ma 10 tys. razy większą objętość i zużywa ponad milion razy więcej energii niż jego Boży prototyp wielkości zaledwie melona1. Jak to jest możliwe? Sekret tkwi w budowie i mocy neuronów. Choć dowiedziano się już o nich bardzo wiele, to jednak niewiadomych pozostało jeszcze więcej. Dlaczego? Bo patent znajduje się wyłącznie u właściciela tego projektu — Stworzyciela wszechświata.

Niezwykle ciekawą rzeczą jest to, że procesów myślowych nie da się zbadać metodami naukowymi, a większości zachodzących w mózgu zjawisk nie można odtworzyć w żadnym urządzeniu skonstruowanym przez człowieka. Stwierdzono bowiem, że działanie mózgu nie ma charakteru algorytmicznego. Inaczej mówiąc, procesy w nim zachodzące nie przebiegają według stałych powtarzalnych schematów — dlatego komputery nigdy nie będą w stanie nie tylko zastąpić, ale nawet symulować pracy ludzkiego mózgu2. Aktywność synaptyczna ludzkiego mózgu jest oszałamiająca — 10 tys. bilonów (1016) połączeń nerwowych na sekundę! Trzeba by miliona komputerów wyposażonych w procesor Pentium Intela, by mogły temu sprostać choć w części, nie licząc tysięcy megawatów energii, którymi należałoby je zasilać!3.

Boży pierwiastek

Chociaż nie potrafimy całkowicie rozszyfrować złożonej anatomii mózgu, to jednak wydaje się, że przynajmniej wiemy, do czego nam służy. Bóg umieścił w naszym ciele specjalny „nadajnik”, przez który chce się z nami komunikować. Czy zdajemy sobie sprawę, że mózg jest jedynym urządzeniem, za pośrednictwem którego możemy rozmawiać z największą Inteligencją w kosmosie? Nie potrzebujemy podłączenia do megageneratora prądu, nie musimy kupować drogich i skomplikowanych elektronicznych urządzeń echolokacyjnych. Bóg słyszy nie tylko szept, ale każdą naszą myśl, nawet tę, której jeszcze całkowicie nie uformowaliśmy i nie potrafimy odpowiednio sprecyzować4. Z technicznego punktu widzenia jest to fenomen nie do pojęcia.

Neurolodzy, neurobiolodzy i inni badacze zajmujący się tymi zagadnieniami wielokrotnie przeszukiwali wzdłuż i wszerz mózg człowieka w nadziei, że odnajdą tam specjalną strukturę anatomiczną — sedno naszego „ja”, w którym mogłaby zasiadać i rozmyślać jakaś esencja naszego jestestwa. Dotąd takowej nie znaleziono. I wcale mnie to nie dziwi. Jestem przekonany, że to „coś” nie ma konkretnej lokalizacji i nie istnieje w formie strukturalnej. Współcześni badacze nazywają to Bożym pierwiastkiem, Biblia zaś — duchem umysłu5, którego nie da się wydłubać ostrzem skalpela i obejrzeć pod mikroskopem. To tak jakby ktoś usiłował znaleźć wewnątrz fortepianu nokturn Chopina. Człowieczeństwo leży w rękach naszego Stwórcy. I całe szczęście.

Okna na świat

Arystoteles powiedział: „Nie ma nic w umyśle, czego by przedtem nie było w zmysłach”6. Jest w tym wiele prawdy. Wzrok, słuch, smak, po­wonienie i dotyk to pięć głównych kanałów transmisyjnych, którymi codziennie zbieramy informacje o otaczającym nas świecie. Nie ulega wątpliwości, że bez nich nasze życie byłoby niepełne. No bo czy dobiegająca uszu piękna muzyka nie koi naszych zszarpanych nerwów, czy niepowtarzalny smak truskawek nie sprawia naszemu podniebieniu rozkoszy, czy nasze oczy nie cieszy cudowny widok tonącej w kwiatach łąki, a dotyk ukochanej osoby nie czyni nas szczęśliwymi? Oczywiście że tak, bo zmysły są darem od Boga.

Jednak czy znaczy to, że tylko za ich pośrednictwem istnieje dostęp do naszego umysłu? Czy można bez nich żyć? Wyobraźmy sobie, że w wyniku nieszczęśliwego wypadku straciliśmy wzrok i słuch, a zmysł dotyku prawie nie funkcjonuje na skutek głębokich poparzeń całego ciała. Dodajmy do tego brak powonienia i smaku z jakiejś innej przyczyny oraz udar mózgu, który przykuł nas do wózka inwalidzkiego. Czy nasze życie faktycznie byłoby zgaszone i nie przedstawiało już żadnej wartości? Czy bez zmysłów, bez możliwości samodzielnego poruszania się jesteśmy jeszcze człowiekiem? A może dopiero wtedy pozostaje w nas przede wszystkim człowiek?

To prawda, że nie widzę, nie słyszę, nie czuję, nie chodzę, ale… myślę. Więc nadal jestem.

Burza w mózgu

Nasz umysł jest nie tylko kanałem łączącym nas z Bogiem. Jest też polem bitwy. Bitwy o nas i nasze życie. Ta wojna nie toczy się dziś za pomocą mieczy, czołgów czy rakiet. Taktyka została zmieniona. Ktoś próbuje w sposób delikatny i stopniowy doprowadzić do takiego stanu, abyśmy sami się zabili. Przy czym kluczowym punktem tej metody jest utrzymanie nas w przekonaniu, że nic złego się nie dzieje, abyśmy nie zdawali sobie sprawy z faktu, że umieramy. Oczywiście mam tu na myśli śmierć duchową, bo to, że zbliżamy się do fizycznej śmierci, np. na skutek otyłości, miażdżycy, nikotynizmu czy alkoholizmu, najczęściej jesteśmy w stanie odczuć na własnej skórze.

Mechanizm tej wojny jest prosty i skuteczny, bo zasadza się na wykorzystaniu naszych zmysłów. I nie chodzi o ich zniszczenie, ale wprost przeciwnie — wykorzystanie w maksymalnym stopniu, rozżarzenie do czerwoności. Ktoś robi nam burzę w mózgu, którą odbieramy jako działanie pozytywne. No bo cóż złego jest w kolorowych billboardach reklamowych, grach komputerowych, wszechobecnej artystycznej (i nie tylko) formie erotyki, oglądaniu perfekcyjnego obrazu na ekranach telewizorów full HD i innych godnych pożądania gadżetach, które w doskonałej formie przekazu wlewają się hektolitrami poprzez nasze zmysły i zalepiają duszę niczym gęsta smoła? Albo czy coś niewłaściwego jest w zdobyciu trzech fakultetów, dwóch doktoratów, a jakże, habilitacja też się przyda, przecież im większą posiadamy wiedzę, tym lepiej? Niczym wulkan tryskamy erudycją, nasz intelekt i elokwencja potrafią wprowadzić w zachwyt przyjaciół i znajomych. Szersze horyzonty, wyższe zarobki, prestiż; jednym słowem — same korzyści!

Czy rzeczywiście? Doskonały zwodziciel sprawia, że jesteśmy dumni z własnej skuteczności i umiejętności podążania za duchem czasu. Co więcej, jesteśmy nawet skłonni uznać to za Boże błogosławieństwo. Zło nie potrzebuje naszej deklaracji, że nie ma Boga. Możemy sobie nawet w Niego wierzyć. Nie ma to bowiem większego znaczenia, ponieważ proces zdobywania owych dóbr, czyli zaspokajanie próżnej ambicji i rozbuchanych zmysłów, wypełnia nam czas bez reszty. Łączność z Bogiem jest przez nas samych blokowana. Nie chcę przez to powiedzieć, że zdobywanie wykształcenia czy bycie zamożnym człowiekiem to coś z gruntu złego. Ale istnieje bardzo, ale to bardzo cienka granica pomiędzy dobrą „wersją posiadania” a chciwością, egoizmem i pychą. Osobiście nie lubię spacerować w strefie przygranicznej.

Pokolenie hipertekstowe

Obecnie rozpowszechniana jest opinia, iż każdy, kto poważnie myśli o karierze, powinien w pierwszej kolejności pracować nad podzielnością uwagi. Biurowa żonglerka stała się normą. Jednoczesne wykonywanie wielu czynności — czytanie poczty elektronicznej, rozmowa przez telefon, porządkowanie danych, obsługa faksu — to oczywisty, zdawałoby się, sposób na przyswojenie jak największej ilości informacji w jak najkrótszym czasie.

Pośpiech i rodząca się z niego niecierpliwość stały się zmorą XXI wieku. Wykazano, że bez irytacji jesteśmy w stanie czekać na windę średnio 15 sekund, polityk odpowiada na pytanie — bez względu na stopień jego złożoności — 8 sekund, w tokijskich restauracjach wystawia się rachunek na podstawie tempa konsumpcji: im szybciej jesz, tym mniej płacisz7. Żyjemy w społeczeństwie, które jak samonapędzająca się maszyna każe nam żyć według hasła: szybki lub martwy. Uważamy, że mamy za mało czasu, dlatego zaczynamy odmierzać go już w nanosekundach. Coraz częściej nasze modlitwy brzmią tak, jak wyraził to kiedyś amerykański pisarz Oren Arnold: „Panie Boże, proszę Cię, daj mi cierpliwość, i to już!”. Jesteśmy wtrącani w szaleńczy wir życia, abyśmy pędzili przez nie, nie zważając na innych, traktując człowieka nie jak bliźniego, ale jak rywala, którego za wszelką cenę należy pokonać — myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem.

A co w kwestii pomnażania wiedzy ma do powiedzenia współczesna nauka? Większość badaczy, w tym profesor Ernst Poppel z Instytutu Psychologii Medycznej Uniwersytetu Maximilians w Monachium uważa, że nie da się skutecznie i nie powinno się wykonywać kilku czynności naraz. Zdecydowanie odradza „skakanie po kanałach”, gdyż przetwarzane w ten sposób informacje nie pozostawiają trwałego, pozytywnego śladu w strukturach neuronalnych8. Co więcej, psychiatrzy John Ratey i Edward Hallowell z Harvardu ostrzegają, że takie zachowania mogą wywołać tzw. zespół pseudo-ADD (zespół braku koncentracji)9. Ponadto, jak zauważyła Maryanna Wolf, psycholog z Tufts University w Stanach Zjednoczonych, okazuje się, że nie tylko ważne jest, co czytamy i czego słuchamy, ale równie istotne jest, jak to robimy10.

Zwróćmy uwagę na internet — współczesną świątynię wiedzy. Szacuje się, że na świecie korzysta z niego około półtora miliarda ludzi. Nie ulega wątpliwości, że z jednej strony internet jest przydatnym i cennym osiągnięciem ludzkości, ale z drugiej jest kolejną furtką, a właściwie gigantyczną bramą zła. Wydawać by się mogło, że w dobie tak zawansowanej technologii przesyłania danych ludzkość wzbije się na wyżyny swojego intelektu, a mądrość zapanuje nad światem. Niestety, tak się nie dzieje. Co więcej, obserwuje się proces dokładnie odwrotny. Rośnie pokolenie „mądrych inaczej”. Liczne badania naukowe dowodzą, że osoby, zwłaszcza młode, spędzające dużo czasu w sieci, są bardzo podatne na wpływy zewnętrzne. Wykształcają się u nich tzw. hipertekstowe umysły. Bynajmniej nie oznacza to, iż prezentują szczególnie wysoki poziom oczytania, wiedzy czy chęci do nauki. Raczej można ten stan określić jako wysoką sprawność techniczną mózgu. Nazwałbym to „neuronowaniem”, czyli używaniem komórek nerwowych, ale bez cech właściwego myślenia.

Hipertekst, którego najlepszym przykładem są strony internetowe, jest uproszczoną formą przekazu treści typu encyklopedycznego. Użytkownik, klikając myszką, ma możliwość szybkiego prześlizgiwania się przez rozmaite treści. Odnosi przy tym wrażenie, że trwale przyswoił zawartą tam wiedzę, podczas gdy w rzeczywistości zapoznał się jedynie z kilkoma pojęciami i hasłami11. Ten sposób percepcji powoduje, że tok myślenia przestaje być linearny, a zaczyna przebiegać wielowątkowo. Pozornie wydaje się, że ma to same plusy: podzielność uwagi, świetna orientacja przestrzenna, błyskawiczna umiejętność zmiany obiektu zainteresowania. Jednak bardziej wnikliwa analiza wykazuje, że ludzie ci nie potrafią wyciągać ogólnych wniosków, nie są zdolni do głębszej refleksji i nie są w stanie przyjąć szerszego punktu widzenia. Większość naukowców przewiduje, że hipertekst jest krokiem w kierunku ubezwłasnowolnienia człowieka, gdyż umieszczane przez autora tzw. linki narzucają odbiorcy konkretną ścieżkę skojarzeń, ograniczając tym samym swobodę wyobraźni czytelnika. Jak pisze dr Paweł Misiak, „istnieją obawy, że jeśli ten rodzaj przekazu zdominuje współczesny system edukacyjny, to trudno będzie o wykształcenie krytycznego, samodzielnego, pogłębionego myślenia, nawet u ludzi uzyskujących stopnie naukowe. Już dziś młodzież szkolna szeroko korzysta z rozmaitych bryków i gotowców, czyli umysłowych makdonaldów”12.

Nadmierna stymulacja informacją

Czy wielogodzinne bombardowanie mózgu wirtualnymi, wielowątkowymi bodźcami może być dla niego szkodliwe? Owszem, nadmierna stymulacja prowadzi do zwiększenia produkcji przez korę mózgową dopaminy, substancji odpowiedzialnej między innymi za odczuwanie przyjemności. Taki stan prowadzi do uzależnienia. Dlatego celem surfowania po internecie staje się nie tyle zgłębianie problemu, co dotarcie do kolejnej przyjemności. W efekcie osoby takie, żyjąc przed ekranem monitora i mając teoretycznie kontakt z całym światem, paradoksalnie są coraz mniej świadome jego i siebie.

Profesor Wojciech Kostowski, neurolog z warszawskiego Instytutu Psychiatrii i Neurologii, powiedział podczas jednej w konferencji naukowych, że siecioholizm można zaliczyć do uzależnień behawioralnych kompulsywnych, czyli przymusowych. Jesteśmy uzależnieni nie tyle od internetu, co raczej od związanych z obecnością w sieci zachowań. Zaobserwowano, że wysyłanie tylko pewnych informacji o wiadomości jest dla współczesnej młodzieży bardziej użyteczne i ciekawe niż przekazywanie jej treści13.

Susan Greenfield, dyrektor Królewskiego Instytutu Wielkiej Brytanii i profesor neurofizjologii na Uniwersytecie Oksfordzkim, jest zdania, że za masowe korzystanie z internetu zapłacimy wysoką cenę. Tracimy pamięć, wnioskujemy powierzchownie, mamy trudności z koncentracją, zaniedbujemy swoje funkcje społeczne i rodzinne. Zaczynają natomiast przeważać osamotnienie i stany depresyjne. Greenfield zauważyła, że permanentnie podwyższony poziom dopaminy w mózgu obserwuje się u ludzi chorych na schizofrenię, u których dochodzi do niszczenia kory mózgowej, a także u dzieci i młodzieży, u których mózg nie jest jeszcze ostatecznie ukształtowany. To upoważnia według niej do stwierdzenia, że „intensywne korzystanie z nowych technologii internetowych (…), podobnie jak wszelkie inne używki, może uczynić z nas osoby przypominające chorych psychicznie, dzieci nastawione na zabawę czy narkomanów”14.

Skąd bierze się mądrość

Czy do tego powołał nas Bóg, abyśmy szli przez życie z chorą wyobraźnią, karmiąc się umysłowymi hamburgerami? Jak widać, nauka jest pełna obaw co do skutków postępującej technicyzacji społeczeństwa.

Ktoś kiedyś powiedział, że wiedza niejednokrotnie może wzbudzić podziw i uznanie, ale jedynie mądrość skłania do refleksji. Ciekawie to ujął dr Andrzej Krzywka z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, mówiąc, że „mądrość jest umiejętnością wyboru pytań, jakie należy zadać wiedzy, a nie umiejętnością udzielania właściwych odpowiedzi”15.

Jednak najpełniejszy opis mądrości znajdziemy w Piśmie Świętym, które mówi, że nie da się jej kupić, wygrać na loterii, nie da się jej nauczyć ani zmierzyć. Mądrość jest darem od Boga16 i od Niego pochodzi poznanie i rozum17. A wszystkie skarby mądrości są ukryte w Chrystusie18.

Mądrość nie jest więc najwyższym stopniem wiedzy, ale jest atrybutem Boga i tylko od Niego możemy ją otrzymać. Jeżeli będziemy zabiegani, rozkojarzeni, skoncentrowani na błyskotkach tego świata, zajęci wieloma sprawami jednocześnie, wówczas w swoim kalendarzu nie znajdziemy czasu dla Boga. On nie odbiera esemesów. Bóg pragnie spotkać się z nami osobiście w ciszy i spokoju. Musimy odnaleźć Go w swoim umyśle.

W Ewangelii Jana opisana jest rozmowa Jezusa z Piotrem. Mistrz pyta ucznia: „Szymonie, synu Jana, miłujesz mnie więcej niż ci? Tak Panie! Ty wiesz, że cię miłuję. (…) Rzecze mu znowu po raz drugi: (…) miłujesz mnie? Rzecze mu: Tak, Panie! Ty wiesz, że cię miłuję. (…) Rzecze mu po raz trzeci: (…) miłujesz mnie? Zasmucił się Piotr (…) i odpowiedział: Panie! Ty wszystko wiesz”19.

Zachowanie Jezusa wydaje się z początku nieracjonalne i nieekonomiczne. Przecież w tym czasie mógłby wymienić z Piotrem więcej ważnych informacji. Po co Jezus zadał trzykrotnie to samo pytanie? Czyżby Piotr niedosłyszał? Sądzę, że Zbawiciel podkreślił, jak ważny jest spokój myślenia, jak istotne jest umiejętne korzystanie z umysłu, jakim obdarzył nas Stwórca. Ta rozmowa odzwierciedla wagę, jaką przywiązuje Bóg do jakości wzajemnego komunikowania się i z Nim, i z drugim człowiekiem. Chociaż treść zadawanych przez Chrystusa pytań była z pozoru trzykrotnie taka sama, to jednak każde z nich było inne, każde kolejne niosło bogatszy ładunek i docierało do coraz głębszych pokładów umysłu Piotra. Dopiero za trzecim razem dotarło do samej źrenicy jego umysłu!

Rozmowa z Bogiem to niewyobrażalny zaszczyt. Jeżeli chcemy z Nim rozmawiać, musimy wyłączyć całe „oprzyrządowanie” tego świata. Jeżeli jesteśmy w biegu, zatrzymajmy się i usiądźmy u Jego stóp. Nie karmmy swoich zmysłów zatrutym pokarmem, ale „myślmy tylko o tym co poczciwe, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co chwalebne, co jest cnotą i godne pochwały”20.

Mariusz Słociak

1 Kwabena Boahen, Mikroprocesory neuromorficzne, w: „Świat Nauki”, (8) 2007.
2 Roger Penrose, The Emperor’s New Mind, Oxford University Press 2000.
3 Mikroprocesory…
4 Zob. Ps 139,4.
5 Zob. Ef 4,23.
6 Władysław Tatarkiewicz, Historia filozofii, PWN 2007.
7 M.J. Ryan, Potęga cierpliwości, Wydawnictwo Helion 2007.
8 Klaus Manhart, Naraz czy po kolei?, w: „Świat Nauki”, 1 (6) 2005.
9 Kathie Hafner, You There, at the Computer: Pay Attention, w: „The New York Times”, February (10) 2005.
10 Maryanne Wolf, Proust and the Squid: The Story and Science of the Reading Brain.
11 Paweł Misiak, Tęsknota za rozumem, w: „Forum Akademickie”, Nr 6/1999.
12 Tamże.
13 Michelle Effros, Ralph Koetter, Mauriel Medard, Sieci bez zatorów, w: „Świat Nauki”, Nr 7/2007.
14 Susan Greenfield, Poszukiwanie tożsamości w XXI wieku.
15 Andrzej Krzywka, Informacja-Wiedza-Mądrość, w: „Edukacja i Dialog”, Nr 2 (165), luty 2005.
16 Ef 1,8.
17 Prz 2,1-6.
18 Kol 2,3.
19 J 21,15-17.
20 Flp 4,8.

źródło: http://znakiczasu.pl/szlachetne-zdrowie/64-chora-wyobraznia

O SiegnijPoZdrowie

Stowarzyszenie Promocji Zdrowego Stylu Życia - filia w Poznaniu
Ten wpis został opublikowany w kategorii Ciekawe artykuły. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

One Response to Chora wyobraźnia

Skomentuj Alicja Nowak Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *